top of page
  • Zdjęcie autoraBłażej Bebetter Szlęk

Ważysz się codziennie? Przestań!

Czy Ty też w drodze do upragnionego celu sylwetkowego codziennie się ważysz? Nie rób tego! Ostatnio bardzo często spotykam się w raportach od Was z informacjami, że ważycie się codziennie. Często takim informacjom towarzyszy frustracja z powodu braku progresu pomiędzy wagą w poniedzialek a wagą we wtorek. Ba! Są i takie osoby, co się ważą rano i wieczorem. Jest mi mega ciężko Was przekonać, abyście tego nie robili a i tak pewni,e gdy nie patrzę to tuptacie na wagę ilekroć wkraczacie do łazienki. Moi drodzy. Z punktu widzenia procesu, jakim jest redukcja tkanki tłuszczowej lub budowanie masy, nie ma to sensu. Należy zacząć od tego, że obydwa procesy bywają długotrwałe i wymagają cierpliwości. Zmiany, jakie zachodzą w Waszym ciele a później są widoczne w liczbach nie powstają

w ciągu doby, ale wielu dni oraz tygodni. Oczywiście mam na myśli zmiany zdrowe, bo przecież można się odwodnić czy rozchorować i wtedy ważyć mniej następnego ranka.  Najczęściej jednak utrata wagi lub jej przybycie w ujęciu dobowym a nawet kilku dnie nie uwzględnia długotrwałych zmian w obrębie poziomu tkanki tłuszczowej i/lub mięśniowej (czyli tam gdzie chcemy). Kolejnym aspektem przemawiającym za rozsądnym podejściem do ważenia się jest psychologia samego procesu (nie mylić z psychologią procesu Mindella). Licznik na wadze przy codziennym ważeniu w dobrze skonstruowanej diecie i aktywności, prawie nigdy nie pokaże tego, co chcielibysmy zobaczyć, bo średnia dziennej utraty wagi dla kobiety ok 60kg w ujęciu tygodniowym to zalednie ok 30-70g (zakładając tygodniową utrate wagi na poziomie 200-500g). Tak mały wskaźnik często nawet nie jest pokazywany przez typowe wagi łazienkowe a i same urządzenia z niższej półki nie są tak czułe, aby te zmiany wychwycić.  Jaki jest tego rezultat? FRUSTRACJA. Złość na dietę. Zniechęcenie. Panika. STRES. Strach. Bezsenność. I nie ma się co śmiać. Wrażliwe i ambitne jednostki właśnie takie emocje przejawiają, gdy codziennie wchodzą na wagę. Finalnie na scenę wkracza kortyzol i mamy redukcję utrudnioną. Waga nie zawsze też jest najsłuszniejszym wykładnikiem dla dobrego wyglądu oraz ogólnej kondycji. Oczywiście osoby mocno otyłe powinny ten wskaźnik brac w główniej mierze pod uwagę, ale cała reszta powinna postawić wagę obok tradycyjnych pomiarów, lustra oraz ubrań. Bywa tak, że waga pozostaje bez zmian a jednak wyglądamy lepiej, lepiej się czujemy a nasza garderoba nadaje się do wymiany. Szczególnie ważny jest wagowy umiar

w przypadku osób ważących w granicach normy. Np. kobieta 30 lat, 163cm 60kg. Taka Pani powinna bardziej zwrócić uwagę na centymetry w talii, udzie, ramionach i podudziach aniżeli na wagę. Zbytnie zbijanie kg przy takich warunkach może (i często tak jest) skończyć się sylwetką typu skinny fat. Ślepe nastawienie na licznik kilogramów może również prowadzić do bardziej poważnych zaburzeń i chorób, takich jak obsesje, napady kompulsywne, bulimia, choroby wrzodowe

i wiele innych. Ważenie się, aby było skuteczną metodą mierzenia progresu wystarczy wraz z pomiarami ciala wykonywać maksymalnie raz w tygodniu. Ja w swojej pracy stosuje taką metodę

i świetnie sie ona sprawdza. Bardzo często zdarza się bowiem, że dostaje mail z biciem na alarm, że wczoraj było 85 a dzisiaij jest 86. Finalnie jednak po tygodniu i moim działaniu łagodzącym okazuje się, że jest 84.5. Miejcie również na uwadze różne aspekty poza dietetyczne, które mają wpływ na zmiany

w wadze ciała. Temperatura otoczenia np. skutecznie wpływa na zatrzymanie wody

w organizmie. Podsumowując. Nie obrażajcie się na wagę. Pozostańcie przyjaciółmi, ale nie sypiajcie ze sobą. Niech to będzie zdrowy friend zone bez wiekszych zobowiązań. Każdy skorzysta, bo

w wadze dłużej baterie wytrzymają a Wy będziecie spać spokojniej.

https://www.facebook.com/BlazejBebetter bszlek.trener@gmail.com www.bebetteronline.pl



34 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page